W ostatnim czasie na tapecie jest sprawa kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego i tego, co w związku z niewielką szansą na kompromis wokół tej sprawy może się w naszym kraju wydarzyć. Choćbym się bardzo starał, nie potrafię być w tej sprawie bezstronny. Oczywiste jest dla mnie, że jeśli serio traktujemy trójpodział władzy, to rząd powinien respektować wyroki trybunału. Oczywiste jest też, że jeśli rząd i prezydent podejmują działania, mające na celu marginalizowanie trybunału lub uniemożliwienie jego działania i wykorzystują do tego ustawodawstwo, to trybunał ma prawo sądzić wydawane przez niego ustawy z pominięciem ich treści. Uważam też, że przez zamieszanie wokół trybunału będziemy mięli teraz do czynienia z ogromnym bałaganem.
Przede wszystkim trudno będzie określić, którym prawem mają się sugerować sędzia, prokurator, czy kancelaria adwokacka – ustawą, czy wyrokiem trybunału. Jeśli nie będzie wiadomo, prawnik stojący światopoglądowo po stronie rządu będzie za nadrzędną uznawał ustawę, natomiast ten, który stoi do niego w opozycji – wyrok trybunału. Adwokat de facto powinien więc przed rozprawą dowiedzieć się, jakie są polityczne poglądy sędziego, a następnie linię obrony przygotować albo zgodnie z ustawą, albo wyrokiem. Trudno sobie wyobrazić, jak w takiej sytuacji państwo może w ogóle funkcjonować. Wydaje mi się, że o słuszności wyroków zaczną w końcu orzekać mordobicia na ulicy, a obie strony konfliktu opamiętają się dopiero wtedy, gdy już nie będzie co zbierać. Mam ogromną nadzieję, że mylę się w tej kwestii, jednak z każdym dniem coraz mniejszą. Obawiam się, że czeka nas wojna domowa.