Znałem kiedyś chłopca, który od zawsze wiedział, kim chce być w przyszłości. Janek – bo tak miał na imię – każdej ciekawskiej ciotce czy stroskanemu nauczycielowi na pytanie o swoje marzenia odpowiadał: „Będę prawnikiem!”. Janek był pilnym uczniem i wesołym dzieckiem, ale kiedy skończył dziesięć lat, wiele w jego życiu się zmieniło. Jego rodzice się rozwiedli. Ojciec, który zarabiał na utrzymanie rodziny odszedł i nie chciał płacić alimentów. Janek nie miał już tylu zabawek, ubrań i dodatkowych zajęć sportowych. Mama była ciągle nieobecna. Musiała pracować na dwa etaty, żeby spłacić kredyt za mieszkanie, a ciągła walka o alimenty sprawiła, że kancelaria adwokacka i sądy stały się jej drugim domem. Janek nie widywał ojca, a kiedy pytał się o niego swojej mamy, ta zaciskała usta i odwracała wzrok.
Pewnego razu mama zabrała Janka na salę sądową. Po przeciwległej stronie Janek zobaczył tatę, jednak nie wolno mu było do niego podbiec ani się przytulić. Ojciec spojrzał na niego zimno. Janek nie rozumiał, dlaczego ojciec go tak traktuje, ani dlaczego trzyma za rękę obcą panią, młodą i ładną – ale nie tak ładną jak mama. Potem przyszła pani psycholog i zabrała Janka z sali sądowej. Kiedy wychodzili, chłopiec zobaczył, jak adwokat w czarnej todze wstaje i zabiera głos. Pani psycholog zabrała chłopca do ładnego pokoju o kolorowych ścianach i poprosiła, by opowiedział o sytuacji w domu. Janek nie chciał nic mówić, ale pani była miła i cierpliwa. W końcu się przed nią otworzył i opowiedział, że kocha mamę ponad wszystko, ale też tęskni za tatą. Pani pocieszyła chłopca i delikatnie wyjaśniła parę ważnych spraw. Janek wiedział już, jak bardzo jego życie się zmieni.